-Hej Jade, co tam? - W słuchawce usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Oparłam się o maskę samochodu i westchnęłam cicho.
-Cześć Gab, jesteś jeszcze w domu? - Liczyłam na to, że dziewczyna tam właśnie będzie, bo miałam pewien pomysł.
-Taak, właśnie miałam wychodzić.
-Świetnie, czekaj na mnie, zaraz tam będę - Zaśmiałam się do słuchawki bo wyobrażałam sobie jaką Gabby ma teraz minę.
-Ale czemu?
-Pojedziemy jeszcze gdzieś przed szkołą, nie martw się - Otworzyłam drzwi samochodu i usiadłam za kierownicą.
-Dobra - Westchnęła - Czekam.
Przerwałam połączenie i rzuciłam telefon na siedzenie obok. Mieszkałam dosłownie kilka minut samochodem od domu mojej przyjaciółki, więc szybko dotarłam na miejsce. Dziewczyna już stała na chodniku i czekała na mnie, szybkim krokiem podeszła do mojego samochodu i wsiadła do środka.
-Gadaj co znowu wymyśliłaś - Uśmiechnęła się do mnie. Gabby była świetną przyjaciółką. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji i nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Spędzałam z nią dużo czasu, więc potrafiłyśmy porozumieć się bez słów.
-Mam ochotę na kawę - Spojrzałam na nią i obie wiedziałyśmy gdzie pojechać.
-Jestem jak najbardziej za, dawno tam nie byłyśmy.
-Dokładnie - Puściłam jej oczko i odpaliłam samochód.
-Jak dużo ludzi - Jęknęła i niechętnie spojrzała na lokal wypełniony uczniami.
-Najwyżej zamówimy i wyjdziemy na zewnątrz. Chodź, nie marudź - Pociągnęłam ją za rękaw, żeby poszła za mną. Otworzyłam drzwi i od razu dotarł do mnie zapach mojej ulubionej kawy. Westchnęłam zadowolona i ruszyłam w stronę baru. Kolejka wcale nie była bardzo długa. Kilka minut później już miałam w rękach napój.
-Widzisz, nie było tak źle - Uśmiechnęłam się do Gabby i razem wyszłyśmy przed lokal.
-No tak, ale ilość może odstraszyć - Zaśmiała się i razem poszłyśmy w stronę mojego auta - Ile jeszcze mamy czasu do zakończenia? - Upiła łyk i wytarła dłonią 'wąsy' które został po piance.
-Kilka minut, musimy się pospieszyć - Odstawiłam swoją kawę na miejsce w schowku i uruchomiłam moje cacko. Dostałam go na osiemnaste urodziny, kilka dni po zdaniu prawa jazdy. Pamiętam jak bardzo uwielbiałam w tamtym momencie moich rodziców. Jak zawsze miałam im za złe, że nigdy ich nie ma tak teraz cieszyłam się, że mieli wystarczająco pieniędzy, żeby kupić mi samochód. Dużym plusem tego miejsca był fakt, że znajdowało się kilka minut od szkoły. Na długiej przerwie parę razy zdarzyło nam się po prostu wyjść i przyjść właśnie tu. Co jak co, ale kawę to mieli najlepszą. Wypatrzyłam chyba jedyne miejsce jakie zostało na parkingu i szybko tam właśnie ustawiłam auto. Czasem naprawdę kiepsko było znaleźć jakiekolwiek miejsce do parkowania. Uczniowie jeździli samochodami i obecnie raczej rzadko się zdarzało, żeby ktoś przyjechał autobusem. Sama wolałabym chyba przyjść na nogach niż dostać się tu tym starym, zabłoconym gratem.
-Idealnie - Uśmiechnęłam się i wzięłam do ręki mój kubek. Razem z Gabby wysiadłyśmy i po zamknięciu samochodu, razem z kilkorgiem innych uczniów poszłyśmy w stronę wejścia do szkoły.
-.. A trzecioklasistom serdecznie gratuluję ukończenia szkoły i dziękuje za, mam nadzieję, miło spędzony czas w naszej szkole - Pani pedagog ukłoniła się grzecznie i zeszła z małej sceny. Spojrzałam na przyjaciółkę i razem, w tym samym momencie cicho się zaśmiałyśmy.
-Skończyłyśmy szkołę! - Pisnęła uradowana do mojego ucha i podskoczyła lekko na krześle.
-Nareszcie - Nie mogłam nie odwzajemnić jej entuzjazmu, w końcu czułam dokładnie to samo. Zobaczyłam, że ludzi zaczynają się już zbierać więc pociągnęłam dziewczynę za ramię i też wstałyśmy. Małymi kroczkami udało nam się uwolnić od tabunu uczniów pragnących jak najszybciej odpuścić mury budynku.
-Jade, Gabby.. Poczekajcie chwilę - Zdziwione spojrzałyśmy na siebie a zaraz potem, razem odwróciłyśmy się do osoby która nas wołała.
-Hej Pete, co jest? - Niezbyt postawny chłopak z naszej klasy stał naprzeciwko nas i patrzył w podłogę. Nigdy nie był na tyle śmiały, żeby popatrzeć na kogokolwiek w trakcie rozmowy. Czasem zdarzyło mi się go złapać jak patrzył na ludzi, ale robił to wtedy, gdy nikt nie patrzył na niego. Dziwny człowiek, jednak całkiem sympatyczny.
-Bo.. dziewczyny pomyślały, że skoro to ostatni dzień razem to moglibyśmy posiedzieć jeszcze chwilę na boisku i powspominać czy coś - Powiedział cicho, ciągle wpatrując się w podłogę. Cóż, zdaje się, że Amanda wymyśliła jakiś super plan, ale wiedziałam, że nie uwzględniła w nim nas.
-Dzięki, że mówisz, ale nie sądzę, że to dobry pomysł - Uśmiechnęłam się do niego, chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć.
-Nalegam - Mruknął bardzo cicho i zaczął bawić się palcami. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Gabby, która również nie wyglądała na zachwyconą.
-Dobra, możemy z Wami posiedzieć.. trochę - Posłałam jej przepraszające spojrzenie i ruszyłam za chłopakiem, który już był kilka kroków dalej.
-Oszalałaś? - Wysyczała do mojego ucha wcale nie siląc się na dyskrecję. Pociągnęła mnie za nadgarstek i odwróciła w swoją stronę - Wiesz, że oni nas tam nie chcą - Zmrużyła oczy. Gab nigdy nie była odporna na niechęć rówieśników. Przeżywała to dwa razy mocniej niż inni i dlatego nie miała na tę szopkę ochoty bardziej niż ja.
-Wiem, że nie, ale powinnyśmy tam pójść, chociaż dla ozdoby. Nie musimy przecież z nikim rozmawiać - Wyswobodziłam dłoń z jej mocnego uścisku i uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-Ona i tak zrobić coś, żeby nas upokorzyć - Powiedziała cicho i z westchnieniem spojrzała na grupkę ludzi siedzących na ławkach. Pete również tam był, najwyraźniej nie miał ochoty dłużej na nas czekać.
-Pójdziemy tam, posiedzimy cicho i tyle. Będzie dobrze - Przygryzła wargę i w końcu ruszyła się z miejsca. Wolnym krokiem podeszłyśmy do ludzi z naszej klasy i chcąc nie zwracać na siebie uwagi usiadłyśmy z dala od Amandy.
-Zawsze musimy na Was czekać, prawda? - Powiedziała słodko chcąc zwrócić na siebie uwagę.
-Wybacz, miałyśmy w ogóle nie przychodzić, ale Pete nas zawołał - Odpowiedziałam jej i odwróciłam wzrok. Cicho liczyłam na to, że w końcu się ode mnie odczepi.
-Tak, poprosiłam go o to - Usiadła na kolanach swojego chłopaka, kapitana szkolnej drużyny piłki nożnej, a jakże inaczej. Prychnęłam cicho i poprawiłam swoje włosy.
-Super, cieszymy się bardzo - Posłałam jej wymuszony uśmiech. Amanda chyba zdała sobie sprawę, że nie bardzo ma o czym ze mną rozmawiać, więc podeszła do swoich przyjaciółek i z nimi rozmawiała o wczorajszych zakupach. Minęło dosłownie kilka minut, ale ja miałam dosyć. Nie mogłam słuchać jaka to ona nie jest zawiedziona, bo nie kupiła ślicznej bluzeczki i idealnych bucików, które jeszcze dzień wcześniej tam były. Dosłownie, byłam pewna, że wszystkie się zaraz popłaczą. Szkolne boisko zupełnie opustoszało i my byliśmy jedynymi, którzy tu są, tak przynajmniej mi się wydawało. Mimo wszystko rozglądałam się co jakiś czas szukając czegoś ciekawego. Miałam już odwrócić wzrok i spojrzeć na widok przede mną, jednak coś przykuło moją uwagę. A raczej ktoś. Młody chłopak, w zasadzie mężczyzna, ubrany cały na czarno. Był dosyć daleko jednak mogłam zobaczyć jego kręcone włosy. Zmrużyłam oczy, żeby przyjrzeć się bliżej i stwierdziłam, że jest niesamowicie przystojny.
-Gab - Szturchnęłam ją lekko w bok.
-Co? - Mruknęła cicho, tak samo jak ja nie chciała zwracać na siebie uwagi.
-Znasz może tego chłopaka? - Delikatnie dałam jej znać w którą stronę ma spojrzeć.
-Jakiego? - Zdzwiona popatrzyła na mnie. Jeszcze raz jej pokazałam i westchnęłam cicho widząc jaka niedomyślna jest.
-No tego co stoi zaraz obok drzewa. Tam na górce - Szepnęłam. Gabby jeszcze raz spojrzała w tamtą stronę, ale zaraz odwórciła się do mnie z dziwną miną.
-Jade, tam przecież nikogo nie ma - Roześmiała się cicho - Chyba za dużo czasu spędziłaś dziś na słońcu.
-Ale.. - Urwałam i znowu tam spojrzałam. Zdecydowanie nie wyobraziłam go sobie. On tam był i wiedziałam to na sto procent.
-Dobrze będzie jak stąd pójdziemy, wiesz? Najlepiej gdzieś do cienia - Znowu się zaśmiała i wstała. Wszyscy, jak jeden mąż spojrzeli na nią, a ona od razu zrobiła sie czerwona.
-Gdzieś się wybierasz? - Wysyczała Amanda. Odwróciłam wzrok od nieznajomego i również wstałam.
-Tak, w zasadzie wybieramy się gdzieś razem - Uśmiechnęłam się krzywo.
-A można wiedzieć gdzie, jeżeli to nie problem? - Usiadła na ławce i popatrzyła na swoje okropnie długie paznokcie.
-Nie, nie można. Jako że to ostatni dzień tutaj chciałam się pożegnać i powiedzieć, że było miło - Lekko uśmiechnęłam się do dzieczyn, z którymi dało się pogadać, a one zaraz odwzajemniły ten miły gest - Z małymi wyjątkami - Popatrzyłam zdecydowanie na Amandę. Jej zszokowana mina była najlepszym wynagrodzeniem tych kilku lat ciągłych oszcerstw. Odwróciłam się i pociągnęłam zadowoloną Gabby za sobą.
-Jesteś genialna - Roześmiała się głośno - Mówiłam Ci już, że Cie uwielbiam? - Puknęła mnie w ramie.
-Dzisiaj jeszcze nie - Wyszczerzyłam się do niej. Mimowolnie jeszcze raz spojrzałam w stronę nieznajomego chłopaka. Stał tam, ale postanowiłam już nie wspominać o nim mojej przyjaciółce.
-Jedźmy do domu.
-Mogłabyś mnie odwieźć do domu? Dzisiaj moja mama ma coś do załatwienia i muszę popilnować brata - Skrzywiła się i wygodniej oparła na siedzeniu.
-Jasne, w takim razie kiedy się widzimy? - Przelonie na nią popatrzyłam, ale zaraz wróciłam wzrokiem na jezdnię.
-Zadzwonię do Ciebie, ok? Rodziców coś ostanio nie ma i muszę się nim zajmować - Westchnęła.
-Jasne, jakby co to dzwoń - Zatrzymałam samochód zaraz obok jej bramy - Do zobaczenia niedługo - Gabby jeszcze cmoknęła mój policzek i wysiadła. Ostani raz jej pomachałam i ruszyłam w stronę mojego domu, który był kilka minut, jazdy samochodem, dalej. Nie rozglądając się za bardzo zaparkowałam auto i zamknęłam je. Największym szokiem jaki przeżyłam było to, że chłopak ze szkoły, którego Gabby nie mogła dostrzec, właśnie stał przed moim domem i wpatrywał się w samochód, którym przyjechałam. Wolnym krokiem, patrząc w dół podeszłam do niego. Nie wiem czy dobrze zidentyfikowałam to uczucie, ale na pewno na jego twarzy pojawił się szok.
-Um.. Czy my się znamy? - Po tych słowach chłopak prawie zzieleniał i złapał się za usta. Nie mogłam pojąć dlaczego takim szokiem dla niego jest fakt, że zapytałam go o to czy się znamy - Dobrze się czujesz? - Mruknęłam jeszcze, widząc, że wyraz jego twarzy się nie zmienia. Wytrzeszczył swoje zielone tęczówki i ciągle z dłonią przy ustach po prostu się we mnie wpatrywał.
-To.. t-ty mnie widzi-isz?
_______________________________
Pierwszy jest, wow. Jedyne o co proszę to o wyrażenie swojej opinii na temat tego rozdziału. Bardzo się boję, że nie przypadnie Wam do gustu takie opowiadanie, dlatego na bieżąco chcę znać Wasze zdanie na ten temat.